„Szczęścia można się nauczyć” Ewa Woydyłło, Agnieszka Radomska

Czego przydatnego w życiu ostatnio udało Wam się nauczyć? Jeśli nie przychodzi Wam do głowy żadna taka rzecz, to mogę Wam polecić świetny poradnik, który niedawno przeczytałam, czyli „Szczęścia można się nauczyć”, w którym doktor psychologii Ewa Woydyłło w rozmowie z dziennikarką Agnieszką Radomską odpowiada na bardzo ważne pytania dotyczące szczęścia w różnych aspektach życia. Zatem zapraszam na recenzję!


„Szczęścia można się nauczyć” Ewa Woydyłło, Agnieszka Radomska
Poradnik ten porusza tematy dotyczące naszej codzienności, takie jak miłość, przyjaźń, radość, praca i odpoczynek. Z tej książki można dowiedzieć się tego, w jakich sytuacjach warto dawać z siebie wszystko oraz kiedy lepiej jest odpuścić. Rozmowy w tym poradniku dotyczą również problemu budowania relacji z innymi, a także zadbania o własny dobrostan. Książka ta może stać się inspiracją lub zachętą do podróży w głąb siebie oraz do tego, aby stać się szczęśliwym człowiekiem.

„Szczęścia można się nauczyć” Ewa Woydyłło, Agnieszka Radomska
Książka „Szczęścia można się nauczyć” napisana jest w formie pytań i odpowiedzi, dotyczących szczęścia w różnych sytuacjach. Książka ta dzieli się na kilka rozdziałów, wszystkie z nich były dla mnie ciekawe, ale najbardziej zaciekawiły mnie te dotyczące związków i pracy. W tym poradniku "szczęście" zostało bardzo dokładnie opisane w przeróżnych sytuacjach, między innymi to, skąd się bierze, co na nie wpływa, kiedy się pojawia i czemu inni są szczęśliwi, a drudzy nie. Z książki jej wynika, że lepiej jest zaakceptować rzeczy, na które nie ma się wpływu, a z wiekiem ludzie się zmieniają, przez co niektóre rzeczy ich już nie cieszą tak jak cieszyły kilka lub kilkanaście lat temu. Według tego poradnika każdy może być szczęśliwy, trzeba tylko zmienić swój sposób myślenia na pozytywny, cieszyć się z małych rzeczy i pogodzić się z przeszłością. Książka ta mówi też o tym, że nie należy myśleć zbyt dużo o niepotrzebnych rzeczach, odciąć się od tego co nas unieszczęśliwia oraz uświadomić sobie to, co nam daje długotrwałe szczęście oraz otaczać się tym jak najczęściej. Tak więc, jak widzicie, warto ją przeczytać.

„Szczęścia można się nauczyć” Ewa Woydyłło, Agnieszka Radomska
„Szczęścia można się nauczyć” jest bardzo mądrym i motywującym poradnikiem. Opisane w nim wypowiedzi pani doktor Ewy Woydyłło potrafią zaciekawić i otworzyć oczy na wiele spraw. To już mój drugi przeczytany poradnik psychologiczny, w którym udziela ona odpowiedzi na wiele ważnych pytań dotyczących samorozwoju i jeśli tylko nadarzy się okazja, to z chęcią sięgnę po jej kolejne książki, bo naprawdę potrafią one zmotywować i zrozumieć wiele istotnych rzeczy. Tak więc bardzo polecam Wam tę książkę, czas spędzony z nią na pewno nie będzie stracony.

„Echo dawnych ksiąg” Barbara Davis

Lubicie książki, w których akcja dzieje się wokół książek? Ja bardzo, ale rzadko na takie trafiam, jednak niedawno miałam okazję przeczytać właśnie taką powieść, w której książki odgrywają bardzo ważną rolę, czyli „Echo dawnych ksiąg” Barbary Davis. Jeśli jesteście ciekawi więcej na jej temat, to zapraszam na recenzję!



„Echo dawnych ksiąg” Barbara Davis
Ashlyn jest właścicielką antykwariatu. Jest ona tak bardzo związana z książkami, że aż czuje echa historii poprzednich właścicieli książek, które do niej trafiają. Pewnego dnia w jej antykwariacie pojawia się para pięknie oprawionych tomów, która wygląda na taką, jakby nigdy nie była opublikowana. Wtedy jej dar daje o sobie znać... Ashlyn za wszelką cenę chce dowiedzieć się tego, kto je napisał. Książki te bardzo ją intrygują, bo z perspektyw dwóch osób opisują tę samą historię romansu bez szczęśliwego zakończenia. Tym sposobem Ashlyn zostaje uwikłana w tajemnicę literacką, która trwa od dziesięcioleci. Za wszelką cenę chce poznać prawdę, która kryje się za opowieścią z tych książek. Czyta z wielkim zainteresowaniem tę miłosną historię, w której występują złamane obietnice oraz pozornie niewybaczalne zdrady. Kim są bohaterowie tych książek? Czemu porozumiewają się ze sobą za pomocą książek?

„Echo dawnych ksiąg” Barbara Davis
W książce tej występują dwie płaszczyzny czasowe. Są czasy teraźniejsze opisujące głównie losy Ashlyn, jej życie osobiste, w którym ciężka przeszłość dotycząca jej dzieciństwa i nieudanego małżeństwa, daje o sobie znać. Czasy te opisują też jej pracę w antykwariacie, kiedy znajduje dwie tajemnicze książki, wokół których toczy się akcja. Bardzo spodobało mi się w tych rozdziałach to, że przed ich rozpoczęciem zostały umieszczone piękne cytaty dotyczące książek, aż muszę przytoczyć jeden z nich: „Zgubić się na stronach jakiejś książki to często odnaleźć siebie”. Z kolei dawne czasy, mające miejsce około czterdziestu lat wcześniej przedstawiają losy Hemi i Belle, którzy w swoich książkach opisują swój romans ze swoich punktów widzenia, stosując narrację drugoosobową, tak jakby za pomocą tych książek prowadzili ze sobą dialog. Bardzo spodobała mi się ta forma przedstawiająca ich historię, tak samo ich romans, mimo że nie miał szczęśliwego finału, był dla mnie bardzo interesujący. Ta płaszczyzna czasowa ciekawiła mnie bardziej niż ta opisująca teraźniejsze czasy, przez które chciałam jak najszybciej przebrnąć, aby czytać dalej o losach Hemi i Belle. Historia ta zawierała wątek nieszczęśliwej miłości, który zawsze mocno mnie interesuje. Żal mi było głównych bohaterów, że przez splot nieszczęśliwych wydarzeń i ingerencję osób trzecich ich historia nie miała szczęśliwego zakończenia. Mimo to finał całości książki był dla mnie satysfakcjonujący. Na końcu nie było żadnych niedomówień, których podczas czytania było między bohaterami wiele, ani żadnych niejasnych spraw, po których pozostaje niedosyt. Tak więc cieszę się, że wszystkie sprawy zostały zamknięte do końca.

„Echo dawnych ksiąg” Barbara Davis
„Echo dawnych ksiąg” jest piękną powieścią obyczajową opisującą ciekawą historię przestawioną w bardzo oryginalnej formie. Książka ta potrafi mocno wciągnąć i porwać swoim „książkowym śledztwem”. Bardzo miło spędziłam z nią czas i myślę, że będzie ona idealna dla wszystkich, którzy kochają piękne, ale i też nieszczęśliwe historie miłosne. Będzie ona również w sam raz dla tych, którzy ogólnie kochają książki, bo w tej powieści odgrywają one ogromną rolę!

„Obsesja terapeutki” Vi Keeland

Jaka książka ostatnio wbiła Was w fotel tak bardzo, że po jej przeczytaniu trudno było Wam zebrać myśli? Ja będąc ciągle w szoku, właśnie zbieram swoje myśli po bardzo mocnym thrillerze „Obsesja terapeutki” Vi Keeland. Jeśli jesteście ciekawi tej pełnej wrażeń książki, to zapraszam na recenzję!


„Obsesja terapeutki” Vi Keeland
Psychiatra Meredith McCall doświadcza strasznej straty. Czuje się samotna, jednak łączy ją tragiczna więź z pewnym mężczyzną, na punkcie którego zaczyna mieć niezdrową obsesję. Gabriela Wright, bo tak nazywa się ten mężczyzna, wygląda na szczęśliwego, co dla Meredith wydaje się być niezrozumiałe, gdyż jej życie ciągle jest w rozsypce. Pewnego dnia Gabriel postanawia zapisać się na wizytę do doktor McCall. Kobieta wie, że leczenie go jest sprzeczne z zasadami etyki i moralnością, jednak postanawia go przyjąć... Tym sposobem wpada w sieć kłamstw, niedomówień, a także pożądania. Z czasem zostaje wciągnięta w niebezpieczną grę, przez którą jej życie i kariera coraz bardziej się rozpadają. Kto w tym wszystkim jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem? Do czego doprowadzi ją znajomość z Gabrielem?

„Obsesja terapeutki” Vi Keeland
W książce narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Są w niej rozdziały, w których z początku, czasy teraźniejsze przeplatają się z przeszłymi. Później są już tylko czasy teraźniejsze. Już od pierwszego rozdziału zaczęła mnie intrygować ta książka, a z każdym kolejnym rozdziałem coraz trudniej było mi się od niej oderwać. Była ona dla mnie nieprzewidywalna, niewiadomo kto był ofiarą, a kto przestępcą, bo każdy miał coś za uszami. Podczas czytania można spotkać takie motywy jak niebezpieczna obsesja, pożądanie do niewłaściwych osób lub trudne decyzje związane z tajemnicą lekarską. Określenie, że ta książka jest zaskakująca, to mało powiedziane, bo ostatnie rozdziały, to ciąg zaskoczeń. Do ostatniego zdania nic nie jest takie jakie się wydaje. Tak więc, thriller ten dostarczył mi wiele wrażeń, podniósł ciśnienie i pozostawił książkowego kaca, bo takiej mocnej historii, która z pewnością pozostanie ze mną na długo, dawno nie czytałam.

„Obsesja terapeutki” Vi Keeland
„Obsesja terapeutki” jest świetnym thrillerem, który zaskakuje, tworzy ciekawą tajemniczą atmosferę i dostarcza wielu wrażeń. Cieszę się, że w końcu mogłam poznać tę historię, bo była mega ciekawa. Bardzo polecam tę książkę wszystkim miłośnikom thrillerów, jestem pewna, że będziecie nią zachwyceni tak samo jak ja!

„Łucja” Ela Downarowicz

Dzięki jakiej książce poczuliście się ostatnio jak na wakacjach? W moim przypadku była to „Łucja” Eli Downarowicz, która przeniosła mnie na włoską wyspę Sardynię. Jeśli jesteście ciekawi więcej na temat tej powieści, to zapraszam na recenzję!


„Łucja” Ela Downarowicz
Bruno wraz ze swoją siostrą i jej rodziną mieszka na Sardynii. W szczęściu i harmonii realizowany jest tam testament ich babci, jednak pewnego dnia spokój ten zostaje zakłócony. W ich życiu oraz pojawia się tajemnicza kobieta o imieniu Łucja. Nikt nie wie kim jest, ani skąd się przybyła, nawet ona sama tego nie wie, gdyż straciła pamięć. Wie tylko tyle, że przed kimś lub czymś ucieka. Widzi tylko puste klatki filmu, które wywołują w niej niepokój i złość na siebie myśląc, że znowu się w coś wplątała. Z czasem, kiedy w jej ręce wpada harfa, odkrywa, że umie pięknie na niej grać. Oprócz tego przypomina jej się, że uczestniczyła w misjach w Afganistanie, gdzie jako korespondentka wojenna walczyła o prawa kobiet. Okazuje się też, że w tym samym kraju Bruno służył jako żołnierz, jednak on w przeciwieństwie do Łucji pamięta swoje wyjazdy aż za dobrze... W końcu oboje w wyniku splotu niesprzyjających okoliczności znajdują się w domu włoskich bogaczy. Jakie przygody ich tam czekają? Z czym i z kim będą musieli się tam zmierzyć? 

„Łucja” Ela Downarowicz
W książce narracja prowadzona jest w trzeciej osobie. Za sprawą miejsca akcji, podczas czytania czuć było wakacyjny klimat. Jednak nie była to do końca sielankowa i beztroska historia, jakby się mogło wydawać. W tej książce można spotkać takie motywy jak poświęcenie, wypaczanie podstawowych wartości w czasie wojen, ślepe wykonywanie przesłań religijnych, w których nie liczy się człowiek. Czasami czuć było niebezpieczeństwo związane z tajemniczą przeszłością Łucji, a niektóre zwroty akcji potrafiły nawet zaskoczyć. Ogólnie była to dla mnie książka pełna przygód i wrażeń, jednak należąca do tych lekkich, w sam raz na zabicie czasu w trakcie opalania. 

„Łucja” Ela Downarowicz
„Łucja” jest lekką i przyjemną powieścią obyczajową, która porusza poważne tematy, jednak jej lekkość i włoski klimat, sprawiają, że czytając tę książkę, czułam się tak jakbym była na wakacjach. Przeżyłam z nią ciekawą przygodę, jednak nie pozostanie ona ze mną na długo. Mimo wszystko bardzo polecam tę książkę, można przy niej odpocząć oraz zrelaksować się po ciężkim dniu. 



„Rebus” Paweł Młynarczyk

Lubicie czytać debiuty? Ja lubię i zawsze sięgam po takie książki z wielką ciekawością, bo nigdy nie wiem, czym zaskoczy mnie nieznany mi wcześniej autor. Tym razem padło na książkę „Rebus” Pawła Młynarczyka. Czym zaskoczył mnie ten debiut i jakie wywarł na mnie wrażenie? Jeśli jesteście ciekawi, to zapraszam na recenzję, zdradzę tylko na wstępie, że jest to thriller akcji, w którym dużo się dzieje...


„Rebus” Paweł Młynarczyk
Romek, zwany Rebusem próbuje rozpocząć nowe życie. Po długiej odsiadce stara się wrócić do normalności. Pracuje jako spawacz, dorabia jako ochroniarz, a w wolnych chwilach ćwiczy na siłowni lub biega. Pewnego dnia poznaje Magdę. Ich znajomość szybko przeradza się w romans, który niestety nie przynosi Romkowi nic dobrego... Wdaje się on w konflikt z zazdrosnym partnerem Magdy, oprócz tego ma też problemy w pracy. Do tego wszystkiego dochodzą problemy finansowe jego rodziców. W międzyczasie Rebus zmaga się z trudną przeszłością. Pewnego dnia, kiedy spotyka swojego dawnego znajomego, pojawia się nadzieja na to, że jego problemy w końcu się rozwiążą. Jakie konsekwencje będzie miało to spotkanie? Czy dzięki niemu Rebus zdoła rozwiązać swoje problemy?

„Rebus” Paweł Młynarczyk
W książce narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, dzięki czemu można bardzo dobrze poznać głównego bohatera, wczuć się w jego losy i zrozumieć jego postępowanie. Książkę tę czyta się szybko, a podczas czytania nie brakuje wrażeń. Jak przystało na thriller akcji, jest w nim dużo brutalnych scen, są szemrane interesy, a także przestępcy. W dialogach występuje cięty język, któremu czasami towarzyszą wulgaryzmy. Tak więc podczas czytania było ostro, ale i ciekawie. Fabuła książki bardzo mnie zainteresowała, a końcówka nawet trzymała w napięciu. Jak dla mnie książka ta skończyła się w miarę dobrze, jednak nie wszystkie niejasne sprawy zostały wyjaśnione. 

„Rebus” Paweł Młynarczyk
„Rebus” jest bardzo ciekawym thrillerem, w którym ciągle coś się dzieje i podczas jego czytania nie ma czasu na nudę. Cieszę się, że mogłam poznać tę historię, bo bardzo mnie zaciekawiła i nie czułam się tak, jakbym czytała debiut. Jeśli lubicie ostre thrillery akcji i nie przerażają Was brutalne scenki, to ta książka będzie dla Was w sam raz.

„Dziewczyna z ruchu oporu” Mandy Robotham

W jakim czasie i w jakim kraju toczy się akcja czytanej przez Was książki? Ja tym razem przeniosłam się do Norwegii, do 1942 roku. Jak pewnie domyślacie się, nie są to wesołe czasy, bo toczy się wtedy okrutna wojna... Zobaczmy zatem, jaką historię skrywa książka „Dziewczyna z ruchu oporu” autorki Mandy Robotam i jakie wywarła na mnie wrażenie!


„Dziewczyna z ruchu oporu” Mandy Robotham
W Norwegii, podczas wojny, Rumi, jako działaczka ruchu oporu, wraz ze swoimi towarzyszami, przerzucają przez Morze Północne brytyjskich agentów, zbiegów oraz materiały na okupowane przez nazistów terytoria. Pewnego razu, podczas sztormu ginie na morzu narzeczony Rumi. Po tym zdarzeniu dziewczyna załamuje się i wycofuje się z dotychczasowej działalności. Zarzeka się też, że już nigdy nie narazi swoich bliskich na niebezpieczeństwo. Jednak po kilku miesiącach dowiaduje się o planach Hitlera dotyczących jej kraju. Sytuacja ta zmusza Rumi, aby znów zaryzykowała życiem i ponownie zawalczyła o swoje. Jak potoczą się jej losy oraz jej bliskich podczas tej walki?

„Dziewczyna z ruchu oporu” Mandy Robotham
W książce narracja prowadzona jest w trzeciej osobie. Rozdziały napisane są  z punktu widzenia Rumi, która jako była działaczka ruchu oporu, zajmuje się teraz handlem rybami oraz Jeansa, którego z początku poznajemy jako tajemniczego mężczyznę uratowanego przez Rumi. Jest to książka, którą czytałam powoli i w skupieniu, bo styl pisania autorki trochę okazał się dla mnie zbyt ciężki. Jednak fabuła bardzo mnie zainteresowała. Podczas czytania panował przeważnie mroźny morski klimat i wszystko byłoby fajnie, gdyby wtedy nie trwała wojna. Autorka bardzo obrazowo opisała opanowaną przez nazistów Norwegię i jej mieszkańców, którzy ponosili ciężkie konsekwencje okupacji. W książce tej znaczący wątek odegrał plan Hitlera związany ze stworzeniem rasy aryjskiej, który bardzo mnie zainteresował i jednocześnie mną wstrząsnął. Tak więc, w tej powieści można spotkać ciekawe wydarzenia oparte na faktach i te, które były literacką fikcją. Bardzo interesujące były też dla mnie wątki związane z przyjaźnią, miłością i w szczególności dzielną walką o wolność. Końcówka książki była trochę niepewna, bo trochę martwiłam się o to, jak potoczą się losy bohaterów, jednak na szczęście według mnie wszystko skończyło się tak, jak powinno.

„Dziewczyna z ruchu oporu” Mandy Robotham
„Dziewczyna z ruchu oporu” jest jak dla mnie bardzo ciekawą powieścią z historią w tle. Nie należy do lekkich, ani wesołych, podczas czytania często towarzyszy niebezpieczeństwo i niepewność. Polecam tę książkę każdemu, kto lubi powieści wojenne, myślę, że ciekawa fabuła, barwni fikcyjni bohaterowie oraz prawdziwe wydarzenia sprawią, że ta lektura mocno Was zainteresuje.

„Strażnik pamięci” Ada Glebko

Czy są tu fani fantastyki? Wielokrotnie powtarzałam, że nie jest to mój ulubiony gatunek literacki, ale jak zobaczyłam piękną i intrygującą okładkę książki z tego gatunku „Strażnik pamięci” Ady Glebko, postanowiłam zaryzykować i poznać tę historię. Zobaczmy zatem, o czym jest ta książka i czy przypadła mi do gustu!


„Strażnik pamięci” Ada Glebko
Akcja rozpoczyna się w Feroz, czyli tajemniczym miejscu, w którym czas się zatrzymał. Ludzie wykonują tam proste prace, żyją w zgodzie z naturą, a także składają cześć bogom. Pewnego dnia, kiedy Arché kończy swoje siedemnaste urodziny, poznaje makabryczną prawdę związaną z tym miejscem, która zmusza go do tego, aby zdecydował o swoim dalszym życiu. Postanawia więc wyruszyć w nieznane... Niestety, wtedy przeszłość zaczyna mieszać się ze współczesnością, a zagrożenia, od których chciał uciec, pojawiają się nadal, tylko w innej postaci. Czy Arché zdoła w końcu uciec, przed prześladującym go niebezpieczeństwem? Co spotka go podczas ucieczki?

„Strażnik pamięci” Ada Glebko
W książce narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Rozdziały są krótkie i ogólnie szybko się je czyta. Podczas czytania występowało dużo dialogów, które czasami były nawet zabawne. Już od pierwszych stron zaczęła mnie ciekawić ta książka, co było dla mnie bardzo dziwne, bo zazwyczaj fantasy nie zawsze mi podchodziło. Ale to jeszcze nic... Opisana w niej historia bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bo w pewnym momencie akcja przeniosła się do realnego i w dodatku znanego mi miasta, jakim jest Łódź. Przez to książka ta stała mi się bliższa i czytałam ją z jeszcze większym zainteresowaniem. Według mnie fajnie zostały opisane scenki, kiedy oszołomiony Arché znalazł się we współczesnym świecie. Bardzo spodobały mi się również wątki związane z przyjaźnią oraz nowo rodzącym się uczuciem. Podczas czytania, dodatkowo wzbudzało moją ciekawość prześladujące głównego bohatera zagrożenie, przed którym starał się uciec. Tak więc, jak widać na przykładzie tej książki, ucieczka nie załatwia sprawy, ale podczas niej można spotkać wiele ciekawych osób i przeżyć bardzo interesującą i pełną emocji przygodę.

„Strażnik pamięci” Ada Glebko
„Strażnik pamięci” jest powieścią, którą bardzo polecam miłośnikom fantastyki oraz literatury młodzieżowej. Polecam ją też miłośnikom innych gatunków literackich, takim jak ja. Bardzo miło i ciekawie spędziłam czas z tą książką i cieszę się, że mogłam poznać opisaną w niej historię. Ma ona małą objętość, ale gwarantuję Wam, że jeśli ją przeczytacie, będziecie ciekawi dalszych losów bohaterów!

„Szczęścia można się nauczyć” Ewa Woydyłło, Agnieszka Radomska

Czego przydatnego w życiu ostatnio udało Wam się nauczyć? Jeśli nie przychodzi Wam do głowy żadna taka rzecz, to mogę Wam polecić świetny po...